Wyjaśniamy dlaczego:
- Osłona domu zamontowana na więźbie dachowej, musi wytrzymać działania silnych i bardzo silnych wiatrów, które występują w Polsce coraz częściej. Takich obciążeń nie wytrzymają nawet najmocniejsze plandeki, a folie wstępnego krycia są od nich wielokrotnie słabsze, ponieważ przeznaczone są do uszczelniania pokryć dachów skośnych i nie przenoszą żadnych obciążeń. Natomiast muszą wykazywać się zupełnie innymi cechami, których nie mają plandeki.
- Pod pokryciami dachów skośnych (w stopniu zależnym od ich rodzaju) zawsze rozchodzi się rozproszone światło słoneczne, ponieważ im jest starsze pokrycie, tym więcej jest w nim otworów i dziurek. Niektóre miejsca w dachu zawsze, od początku przepuszczają światło (krawędzie połączeń pokrycia, okapy, kosz, komin, okna dachowe itd.).
- FWK uzyskują odporność na promieniowanie ultrafioletowe (UV) przez dodawanie do ich tworzywa tzw. stabilizatorów na UV, które zużywają się w miarę naświetlania („wypalają się”). Ilość tych stabilizatorów przewidziana jest na kilkudziesięcioletnie działanie rozproszonego światła słonecznego na folię, ale podawana jest w jednostkach czasu określających działanie pełnego, otwartego światła słonecznego. FWK niskoparoprzepuszczalne (wentylowane) mają w większości odporność na UV odpowiadającą 3-4 tygodniom działania pełnego światła słonecznego. Natomiast folie dachowe wysokoparoprzepuszczalne 3-6 miesięcy.
Nie można wyprodukować (i nie ma po co) materiału uniwersalnego, który mógłby być tak wytrzymały aby odeprzeć napór silnego wiatru oraz wieloletnie działanie promieniowania słonecznego i jednocześnie mieć takie cechy jak: odpowiednią paroprzepuszczalność, wodoodporność, elastyczność, lekkość. A przy tym jeszcze nie kosztować więcej niż całe pokrycie dachu. Z takich oto powodów FWK ułożona na więźbie nowobudowanego domu w charakterze osłony zimowej zawsze ulegnie uszkodzeniu. Jeżeli nie zniszczy jej wiatr (jest to kwestia losowa) to na pewno wypali ją promieniowanie UV. Szkody mogą być ogromne i są poświadczone wieloma przykładami – ten nieodpowiedzialny pomysł „funkcjonował” już w Polsce. Odpowiedzialność prawną za te szkody ponosi nie ten co udziela takich „porad”, ale ten kto podejmuje taką decyzję na budowie.